LaGooN
@admin
Dołączył: 24 Gru 2006
Posty: 195 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka ;)
|
Wysłany:
Nie 16:55, 24 Gru 2006 |
|
Zynito Pokemon Adventure 03 : Attacks and revenges
-Jak to... zamówiłaś pizze? -spytał ogłupiały Lagoon patrząc jak Eve płaci Pidgeotto, który dostarczył pizze.
-A no... zamówiłam. -powiedziała głaszcząc Pidgeotto, który zaraz odleciał.
-Ale... jak? Skąd? -spytał Maxie.
-Normalnie. Od czego mam komórkę? A pozatym kosztowała dużo więc pożyczyłam trochę pieniędzy od was.
-Od kogo konkretniej? -spytał Maxie łapiąc się za kieszeń i szukając portfela.
-A ten... taki zielony. -powiedziała i wzięła jeden kawałek pizzy do rąk.
-Uff... -odetchnął z ulgą Maxie. -To nie mój.
-Mój też nie. -powiedziałem.
-AAAA!!!!!!!!!
Wszyscy się przewrócili na ziemie.
-Lagoon... coś nie tak? -spytałem.
-Oczywiście że nie tak! To był mój MÓJ porfel! -wrzasnął.
-Przecież ci oddała. -powiedział Maxie.
-O co tle krzyku. -powiedziała uśmiechnięta i podeszła poklepać Lagoona po plecach. -Możesz zjeść najwięcej, a pozatym oddam ci pieniądze... - uśmiechnęła się słodko. -kiedyś... -dodała szeptem.
-Coś mówiłaś? -spytał Lagoon.
-Nie. -odpowiedziała podsuwając mu kawałek pizzy pod nos.
Lagoon lekko pocieszony wziął pizze i zaczął konsumpcję.
Maxie wziął jeden kawałek, a potem zagroził że jeśli nie dostanie jeszcze dwóch kawałków spali las, śmiejąc się przy tym diabelczo.
Tak więc Maxie zjadł trzy kawałki, Eve dwa kawałki, Gaword dwa kawałki i Lagoon jeden kawałek.
-Najwięcej tak?! -spytał zdenerwowany.
-Pomyśl, że teraz masz mniej tłuszczu do spalania. -pocieszała go Eve. -A ja musze to szybko zrzucić. Więc może... szybki...
-Szybki...?-powtórzył Maxie z nadzieją.
-Szybki bieg! -powiedziała z entuzjazmem.
-Aha... -mruknął wyraźnie zawiedziony Maxie.
-Dalej ofiary! -powiedziała i zaczęła dalej biec ścieżką.
-Hej... -rzuciłem się za nią, a potem Lagoon.
Maxie natomiast się nie ruszył.
-Heh... wrócą... na bank...
Szzzz.... Szz..... Sz...... Szzzzz.....
Nikog nie było na ścieżce.
-Emm... -zaczął Maxie niepewnie.
Po chwili cała trójka wróciła.
-Wiedziałem że wrócicie, jak się skapniecie że mam wasze porfele. -powiedział.
-Ty... -zacząłem i wyrwałem swój niebieski portfel. -Wydaje się lżejszy.
-Mi też się taki wydawał. -powiedział Maxie.
Wszyscy spojrzeli na niego mrużąc oczy.
-Oddawaj kase. -powiedziała Eve.
-Ja nie...
Szli dalej ścieżką we czwórke a Maxie szedł z tyłu lekko nachmurzony.
-Z tym kamieniem to przesadziłaś... -mruknął.
-Chciałam rzucić kłodą... ale nie było żadnej w pobliżu. -powiedziała wytukając język.
-No to miałem szczęście. -powiedział Maxie z ironią.
-O patrz, Eve. Kłoda. -powiedziałem wskazując na wielki pniak leżący koło drogi.
-Macie wrażenie że ktoś za nami idzie? -spytał Lagoon i się odwrócił.
-Bardzo... śmieszne... -powiedział Maxie wyprzedzając mnie.
-Nie o ciebie chodzi. -Lagoon się zatrzymał i patrzył na ścieżkę którą przechwilą przebyli.
-Nie ma nikogo.
-WAZZ UP!!!!!!!!
-Aa!- Eve, ja i Lagoon podskoczyliśmy.
Maxie w tym momencie leżał na ziemi i się turlał ze śmiechu.
<turlu><turlu><turlu><turlu>
-Eve... tam jest ta kłoda... -przypomniałem.
-Teraz to przegiełaś. -powiedział Maxie utykając.
-Ty zacząłeś.
-Ale to nie powód żeby zrzucać mnie z urwiska. -powiedział otrzepując się z piasku.
Ja i Lagoon szliśmy starając się nie śmiać.
-Pamiętaj, ja się z ciebie nie śmiałem, Le Ćpun. -powiedział Maxie.
-Nie? A wtedy w szkole w piątej klasie co miałem aparat na zęby? A potem w szóstej klasie kiedy to spadłem na żywopłot? Albo jeszcze za czasów piaskownicy, kiedy to potknąłem się o moją łopatke? Albo wtedy w gimnazjum...
-Wystarczy... -zaczął Maxie.
-...kiedy to otworzyłeś drzwi tak że na nie wpadłem. Albo co mnie Gaword popchnął do jeziora...
-Wystarczy...
-Albo nawet w Aralo Town kiedy rozpruły mi się spodnie. Albo na drodze 200 kiedy to pożądliły mnie Wurmple? Albo...
-Wystarczy!
-Aż dziwne że tyle tego pamiętasz. -powiedziałem. -Ale to z jeziorem było dobre.
-Nawet nie wiedziałem że tyle tego było... -zamyślił się Maxie.
Mordercze spojrzenie Lagoona.
-Znaczy... erm... dawne dzieje.
-Ale to z Wurmplem ledwo tydzień temu. -przypomniałem.
-Ale i tak te drzwi wymiatąły. -zaśmiał się Maxie.
-Jezioro...
-Drzwi!
-Jezioro!
-Drzwi!
-Jezioro!
-Drzwi!
-Konewka? -przerwała Eve.
-Tak... to też było niezłe. -przypomniał Maxie.
-Nie... chodzi mi o tą konewkę. -powedziała Eve podchodząc do konewki co leżała na środku drogi.
-Nie dotykaj. To może być pułapka. -ostrzegł Lagoon.
-Jaka tam pułapka. -powiedział Maxie i podszedł do konewki. -Widzicie. -Dotknął jej.
Konewka wybuchła.
Maxie stał osmolony sadzą, a ,,przyjaciele" tarzali się ze śmiechu po ziemi.
Maxie dotknął palcami, wskazującym i kciukiem językia i zgasił palący się włos.
-Tak was to śmieszy? -spytał.
Spojrzeli na niego. On miał pochylonął w dół głowe i jego ramiona się poruszały wraz z diabelczym śmiechem.
-AaA!!!
-Przestań!
-Ratunku!
-To nie ludzkie!
Lagoon, ja i Eve uciekaliśmy przed Charmelionem, za którym biegł Maxie śmiejąc się głośno.
-Dawaj dalej! Płomień!
-Przestań. -wrzasnąłem gdy poczułem ciepło ognia na plecach.
-Mua ha ha!
<godzine później>
-Przeeeestańcie! -darł się Maxie. -Ha ha ha... prze... ha ha ha... prasza.... mmm... ha ha ha!!!
Maxie leżał przywiązany do jednej z leśnych ławek bez butów i skarpetek. Natomiast Swellow Lagoona z chęcią użyczył piórka.
Tak więc Eve, ja i Lagoon łaskotaliśmy go na zmiane. Jego Charmelion leżał w pokeballu oddalonym o trzy metry od ławki, koło ogniska.
-Przestańcie... przestańcie... nie Eve ty nie...
Eve usmiechnęła się.
-Zaraz wracam. -powiedziała.
Wróciła po dwóch minutach...
-Eve... odłóż tą kłode... -zaczął Maxie. -CHŁOPAKI! CHŁOPAKI!
-Słyszysz coś Lagoon? -spytałem piekąc kiełbaske.
-Nie... życie jest jednak piękne. -powiedział Lagoon i się napił wody.
-AaaA!!
Autor : Gaword |
Post został pochwalony 0 razy
|
|